wtorek, 12 lipca 2011

Antwerpia - Bruksela, Belgia

Nieuniknioną zmorą naszej podróży są płatne parkingi. Po Berlinie, gdzie 15 minut postoju w okolicy Reichstagu kosztowało 50 eurocentów, byliśmy przygotowani na dodatkowe wydatki. Antwerpia jednak bardzo nas zaskoczyła. Kiedy po zaparkowaniu podeszliśmy do parkomatu, okazało się, że parking jest płatny od 9:00 do 22:00 i to nawet w weekendy... poza dniem 11 lipca. To się nazywa wyczucie czasu :). Okazało się, że tego dnia w Belgii obchodzone jest święto wspólnoty flamandzkiej.

Zaraz po przyjeździe Adam i Bartek zaczęli grać, a my udałyśmy się na małą rundkę po wyprzedażach. Niestety w Antwerpii nie szło chłopakom najlepiej, zarobili około 15 euro, grając niecałe dwie godziny. 




Część z Was pewnie zauważyła, że w naszym początkowym planie wcale nie było Antwerpii. Zatrzymaliśmy się w tym mieście z dwóch powodów. Po pierwsze było bardzo po drodze, a po drugie dowiedzieliśmy się, że aby występować na ulicach Brukseli trzeba otrzymać specjalne pozwolenie od władz miasta. Słyszeliśmy o tym już wcześniej, ale po telefonie do Departamentu Kultury w Brukseli okazało się, że takie zezwolenie moglibyśmy dostać dopiero w przyszłym tygodniu. Dlatego w Brukseli spędziliśmy tylko jeden wieczór i to w formie bardziej zwiedzająco - rozrywkowej. 








Po przejściu całego starego miasta i zjedzeniu kolacji postanowiliśmy zobaczyć jeszcze siedzibę Komisji Europejskiej w Brukseli. 



Niestety po zrobieniu tych zdjęć rozładowała się bateria w aparacie, uwieczniony został w tym miejscu tylko Adam. 

Z Brukseli wyjechaliśmy koło godziny 23:00 i od razu obraliśmy kierunek na Francję. Całą noc spędziliśmy w samochodzie - kilka godzin jadąc i kilka godzin śpiąc w jakiejś małej miejscowości po drodze. Niestety od tego miejsca aż do końca naszej drogi autostrady wszędzie będą płatne. 

Do Paryża dojechaliśmy przed 8:00. Pierwszą rzeczą, jaką musieliśmy zrobić, było znalezienie noclegu na 3 dni. Już wcześniej wiedzieliśmy, że campingi nie będą wchodziły w grę, ponieważ są za daleko centrum miasta i są niewspółmiernie drogie. Stanęło na wynajęciu dwóch pokoików w jednym z hoteli F1 w pobliżu Montmartre. Nie jest to może tak tanie, jak byśmy chcieli, ale po dwóch nocach w samochodzie i jednej na campingu zdecydowaliśmy się na małe szaleństwo. Poza tym - będzie motywacja, aby zebrać więcej pieniędzy. 

Po zarezerwowaniu miejsc mieliśmy czas do 12:00, aż rozpocznie się doba hotelowa. Udaliśmy się na spacer do serca dzielnicy - wzgórza z bazyliką Sacre Coeur i postanowiliśmy, że właśnie tam rozpocznie się dzień pracy. W drodze powrotnej do hotelu złapał nas deszcz, co okropnie nas zmartwiło. Na szczęście właśnie wychodzi słońce, a my zbieramy się powoli do wyjścia. Dziś podbijamy dzielnicę artystów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz