Wreszcie poczuliśmy prawdziwe wakacje. Pierwszy dzień pobytu w Katalonii rozpoczęliśmy od pójścia na plażę. Słońce wspaniale nas grzało, a woda Morza Śródziemnego przyjemnie chłodziła (choć mogłaby być mniej słona, żeby tak bardzo nie piekło w oczy i usta). Nie mogliśmy też nie skorzystać z basenu dostępnego na naszym campingu. Ku naszemu zaskoczeniu było na nim niewiele osób, a woda była bardzo czysta.
Nasze błogie lenistwo nie trwało jednak długo. Już koło 14:00 byliśmy zwarci i gotowi, aby ruszyć na podbój Barcelony. Z autobusu wysiedliśmy na Placa Catalunya i od razu udaliśmy się na jedną z bardziej turystycznych ulic, Ramblę, aby trochę pozarabiać. Niestety w ciągu pierwszych pięciu minut podeszli do nas mili panowie policjanci i poinformowali, że na ulicach Barcelony mogą grać tylko miejscowi, którzy uprzednio otrzymali zgodę w urzędzie miasta. Nie chcieliśmy robić sobie problemów, dlatego popołudnie spędziliśmy spacerując po wąskich uliczkach starego miasta i podziwiając uroki Barcelony. Kiedy doszliśmy do portu, postanowiliśmy usiąść w małej restauracji i zjeść regionalne tapas, paellę i napić się pysznej sangrii z owocami.
a czy możecie wkleić moją głowę, że ja też się kąpię w tym pięknym morzu.... ;) Przywieźcie wino!! Całusy Natalka.
OdpowiedzUsuńmoją głowę też wklejcie, żebym mogła poudawać chociaż, że mam w tym roku wakacje :)
OdpowiedzUsuńOoo, widzę że jesteście już daleeeko, kiedy planujecie mniej więcej być w Wiedniu? :)
OdpowiedzUsuńAndrzeju, będziemy u Ciebie koło 25 lipca, Bartek się jeszcze będzie z Tobą kontaktował.
OdpowiedzUsuńBartek, nie zaczepicie o Milano??
OdpowiedzUsuń