Powoli stajemy się specjalistami od nocowania w luksusowym Volvo. Niestety, nie jest to marka przydrożnego motelu... W czasie, kiedy smacznie spaliśmy na parkingu przy autostradzie, po włoskim niebie przetaczały się burze z piorunami. Na szczęście o 7 rano było już całkiem pogodnie.
Dwadzieścia kilometrów od Mediolanu licznik naszego samochodu wskazał, że pokonaliśmy już 4000 kilometrów. O 11:30 spotkaliśmy się z wujkiem Bartka - Maćkiem, który wpadł na pomysł, iż możemy zostawić samochód pod szpitalem, w którym pracuje. Wyruszyliśmy na zwiedzanie. Na pierwszy ogień poszła zachwycająca mediolańska Duomo i plac wokół niej, na którym mogliśmy pstryknąć kilka zdjęć rodem z programu "Top Model". Później galeria ze sklepami Prady i Louis Vitton, ulica wyprzedaży, La Scala, Zamek Sforzów, park, mediolańska arena... szkoda, że tak niewiele da się zobaczyć w ciągu jednego dnia.
Zmęczeni pędzeniem po ulicach Mediolanu, ale szczęśliwi, obładowani zakupami (na pewno zobaczycie na kolejnych zdjęciach nowe koszulki Adama) i pełni wrażeń wróciliśmy pod miejsce pracy wujka Bartka i Sary. Stamtąd pojechaliśmy wspólnie do Robecco sul Naviglio. Mogliśmy wziąć gorący prysznic, a zaraz potem zostaliśmy poczęstowani przepyszną włoską kolacją (przygotowaną przez Sarę z produktów, które w większości pochodziły z Ich przydomowego ogrodu), której zwieńczeniem był mus owocowy przygotowany przez mamę Sary. Po kolacji przyszedł jeszcze czas na prezentację naszych zdjęć i sen - tym razem w warunkach luksusowych!
Pisząc tę notkę leżymy pod rozgwieżdżonym niebem, ale wykonanym z fluorescencyjnych gwiazdek w cudownym pokoju Helenki - siostry ciotecznej Bartka. Zostaliśmy tu tak miło przyjęci, że aż żal będzie wyjeżdżać... No ale cóż, Verona, Wenecja, no i GARDALAND czekają!
PS. Jeszcze raz dziękujemy Sarze i Maćkowi za gościnę i strasznie ciepłe przyjęcie. Połączenie włoskiej i polskiej gościnności jest naprawdę niesamowite!
Kochani, dziekujemy za tak mily opis i taki wpis na waszym blogu. Cala przyjemnosc po naszej stronie, ze chcieliscie i mogliscie nas odwiedzic i w ten sposob moglismy sie stac czescia waszej wyprawy. Przeslemy wam pozniej nasze wspolne zdjecie na e-maila. Zyczymy milych wrazen rowniez z Verony i zarobku przynajmniej takiego, ktory wyrowna wam wydatek na super zabawe w Gardaland. Czekamy z niecierpliwoscia na dalsze wasze komentarze i zdjecia. Pozdrawiamy, Maciek i Sarah
OdpowiedzUsuńIt is such a joy to see and feel your entusiasm for life, to be a little part of your adventure through the world and not only Europe. Thank you a lot for your very nice words, but most of all thank you for the time that you give us. I hope we will have other occasions, hopefully not far from now, to meet again. Please never change cause you are great! (sarah)
OdpowiedzUsuńAle macie fajnie:) my śpimy w namiocie i pracujemy w deszczu, w butach możemy hodować ryby. Ciągle pada, heh. Jak będziecie wracać z gardalandu (fajnie tam jest:) "polecam - Izabela Musiał") to wpadnijcie do nas, niestety nie mamy dla was miejsc w żadnym hotelu ale jest sporo kempingów w okolicy. Jakby co to mój telefon jest wyladowany i chyba zgubiony więc piszcie na maila:)
OdpowiedzUsuńCałuski!!!!!!!!
Izunia i Piotruś;)